SM Gdańsk: Przypadki pewnego turysty

2 min czytania

Był wczesny, niezbyt ciepły ranek. Siedziba straży miejskiej powoli wypełniała się pracownikami. W jej stronę spieszyły kolejne osoby. Taki widok o tej porze dnia jest czymś absolutnie spodziewanym, oczywistym i zwyczajnym. Lecz nagle zdarzyło się coś, co zburzyło codzienną rutynę! Sprawił to pewien skandynawski turysta. Trudno orzec, czy piątek trzynastego był dla niego feralny czy fartowny. Bo choć mężczyzna popadł w tarapaty, los szczęśliwie skierował go wprost do straży miejskiej…

Minęła godzina 6:30, gdy na parking przed budynkiem przy ulicy Elbląskiej wbiegł około 40-letni mężczyzna. Pędem minął główne wejście i zniknął za rogiem w ślepym zaułku. Nie umknęło to uwadze pracowników dyżurki. Niepokojące było bowiem zarówno zachowanie przybysza, jak i jego wygląd. Wyraźnie zdenerwowany mężczyzna wymachiwał rękami, coś wykrzykiwał. Ubranie miał zabłocone.

W pierwszej chwili pomyślałem, że został napadnięty i szuka pomocy. Kiedy zapytałem co się stało, okazało się, że nie mówi po polsku. Mężczyzna był zagubiony, nie wiedział gdzie jest. Szukał portu lotniczego. Wykrzykiwał w kółko airport, hotel, airport, hotel!” opowiada specjalista Dariusz Rakoczy z Referatu Organizacji.

Mężczyzna spieszył się na samolot, który miał odlecieć za nieco ponad dwie godziny. Wcześniej powinien pojawić się w hotelu, gdzie czekała na niego żona. Turysta nie mógł do niej zadzwonić, bo rozładował mu się telefon. Chcieliśmy pomóc małżonkom w nawiązaniu kontaktu, jednak nikt z nas nie miał ładowarki do tego modelu aparatu. Numeru do żony mężczyzna niestety nie pamiętał dodaje starszy specjalista Mariusz Kubiak.

Był roztrzęsiony. Bardzo bał się spotkania z żoną. Płaczliwym głosem powtarzał, że chce dostać się jak najszybciej do hotelu. Wezwałam taksówkę i wytłumaczyłam kierowcy dokąd ma jechać. Innej pomocy zdesperowany mężczyzna od nas nie chciał mówi młodszy strażnik Agata Beringer z Referatu VI.

Strażnicy ustalili, że turysta nie padł ofiarą przestępstwa. Nie został napadnięty, pobity ani okradziony. Miał przy sobie smartfon, dokumenty, pieniądze i karty płatnicze. Widoczne na jego dłoni otarcia oraz pobrudzone błotem ubranie były najprawdopodobniej skutkiem upadku. Woń alkoholu sugerowała, że mężczyzna rozrywkowo spędził noc. Gdzie był i co robił przez kilka ostatnich godzin, tego jak twierdził nie pamięta.

Czy turysta zdążył na samolot? W jakiej atmosferze przebiegło jego spotkanie z małżonką? Odpowiedzi na te pytania nie znamy…

Straż Miejska Gdańsk, strazmiejska.gda.pl/, strazmiejska.gda.pl/blog/2018/07/13/przypadki-pewnego-turysty/

Autor: krystian