Bokiem na Narodowy? Łukasz Tasiemski z dziką kartą na finał Drift Masters!

Gdy zaczynał swoją przygodę z driftingiem, niewielu dawało mu szansę na wejście do światowej czołówki. Dziś Łukasz Tasiemski – znany w środowisku po prostu jako „Tasiem” – stanie przed największym wyzwaniem w swojej dotychczasowej karierze. Kierowca z Gdańska został wyróżniony dziką kartą na wielki finał Drift Masters. Impreza odbędzie się we wrześniu na PGE Narodowym w Warszawie i przyciągnie najlepszych zawodników z całego świata.
Marzenie Łukasza Tasiemskiego, które właśnie się spełnia
To nie przypadek, że to właśnie on znalazł się w gronie wybrańców. Tasiemski ma za sobą sezon, o którym marzy każdy zawodnik. Jeszcze przed zakończeniem cyklu Drift Open, zapewnił sobie mistrzowski tytuł w klasie Masters, wygrywając wszystkie trzy rundy, w których wystartował. A to dopiero połowa historii.
W krajowej lidze, czyli Driftingowych Mistrzostwach Polski, również jest na prowadzeniu. Po dwóch rundach ma najwięcej punktów w najwyższej klasie PRO. Styl, w jakim to robi, nie zostawia złudzeń – jest szybki, precyzyjny i piekielnie skuteczny. Tasiem nie wygrywa przypadkiem. On wygrywa, bo potrafi jechać „na limicie”, nie tracąc kontroli nawet w najbardziej wymagających przejazdach.
Dla każdego kierowcy driftingowego to jak awans do Ligi Mistrzów. Szansa, by pokazać się przed największą publiką, zmierzyć z kierowcami z Japonii, USA, Norwegii czy Irlandii. I choć dzika karta nie daje gwarancji sukcesu, daje coś więcej – prawo do walki. A Tasiem nigdy tej walki się nie bał.
Dwa dni, które mogą zmienić wszystko
System finału jest prosty tylko na papierze: piątkowe kwalifikacje i sobotnie pojedynki w parach. Ale każdy, kto kiedykolwiek był na zawodach driftingowych, wie, że to prawdziwa wojna nerwów. Liczy się każdy punkt, każdy kąt, każdy uślizg. Tu nie ma miejsca na błędy, bo jeden drobny ruch może zakończyć przygodę szybciej niż zaczęła się na dobre.
Tasiem o tym wie. Ale wie też, że ma za sobą tysiące godzin treningów, dziesiątki wyścigów i całe środowisko, które trzyma za niego kciuki. Gdańsk będzie go oglądał, Polska będzie mu kibicować, a on sam zrobi wszystko, by nie zaprzepaścić tej szansy.
Autor: Admin