Gdański Teatr Wybrzeże z ‘‘Nosferatu’’ Mariusza Grzegorzka - wizualny i aktorski triumf na Dużej Scenie

W przestrzeni teatralnej, która właśnie przeszła remont, pojawił się spektakl, który nie tyle straszy, co przyciąga wzrok i wyobraźnię. W Gdańsku nowa adaptacja „Nosferatu” stała się wydarzeniem sezonu - surowa, gotycka i niezwykle plastyczna. Publiczność wychodzi z poczuciem, że widziała coś kompletnego - film skomponowany na scenie.
- Scena ożywa - zamek Orloka jako mechaniczne serce przedstawienia
- Gdańsk doświadcza Nosferatu - adaptacja między filmem a literaturą
- Teatr Wybrzeże - aktorzy, role i finał, który trzeba zobaczyć
Scena ożywa - zamek Orloka jako mechaniczne serce przedstawienia
Remont Dużej Sceny okazał się strzałem w dziesiątkę dla spektaklu, który potrzebuje ruchu i techniki. Scenografia pracuje jak konstrukcja żywa - zapadnie, rusztowania i poziomy sceny pozwalają na jednoczesne prowadzenie akcji w kilku planach. Widz siedzący blisko sceny szybko zapomina, że znajduje się w teatrze - wszystko działa tak, by wciągnąć w klaustrofobiczną atmosferę zamku Orloka. Dopełnieniem są psychodeliczne wizualizacje, które prowadzą widza w rejony szaleństwa bohaterów i mają pomóc „znaleźć się w chorym psychicznie umyśle” - jak mówi reżyser spektaklu.
“swój mokry sen i największy koszmar”
— Mariusz Grzegorzek
Gdańsk doświadcza Nosferatu - adaptacja między filmem a literaturą
Reżyser Mariusz Grzegorzek nie ukrywa, że jego wersja sięga do różnych źródeł - od powieści Brama Stokera po nieme dzieło Friedricha Wilhelma Murnaua, a nawet współczesne interpretacje jak film Roberta Eggersa. Efekt to adaptacja nie tyle wierna jednej wersji, co złożona mozaika tropów: imiona i relacje bohaterów bywają zmienione, ale to dodaje widzowi przyjemności w odkrywaniu odniesień. Spektakl potraktowano jako list miłosny do historii wampira - surowy, lecz pełen rozwiązań formalnych zaczerpniętych z kina.
Teatr Wybrzeże - aktorzy, role i finał, który trzeba zobaczyć
Siłę przedstawienia budują role i ich wykonawcy. Wielkie uznanie zbiera Marek Puchowski - jego Nosferatu jest cielesny, nienaturalny i hipnotyzujący; głos i ruch tworzą postać, od której trudno oderwać wzrok. Wokół niego tworzy się aktorska trójka, na którą warto zwrócić uwagę: Katarzyna Z. Michalska (Anna Harding/Ellen), Robert Ciszewski (Jonathan) i Maria Wróbel (Ellen w innych odcieniach) - każdy wnosi do spektaklu wyrazisty charakter, a finał, który prowadzi ich relacje, najlepiej przeżyć osobiście. Dzięki takim kreacjom Teatr Wybrzeże ma szansę na spektakl, do którego publiczność będzie wracać.
Wrażenie przyciąga także to, że spektakl myśli obrazem - montaż scen, ruch sceniczny i światło tworzą filmowe kadry na żywo. Dla widza to nie tylko opowieść o wampirze, lecz sensoryczne doświadczenie - mrok, ruch i dźwięk scalają się w jedną narrację.
Dla widza i praktyczne wskazówki Spektakl ma kameralną oprawę widowni (około 100 miejsc), dlatego bilety szybko znikają. Warto zarezerwować je wcześniej oraz przygotować się na intensywne doznania wizualne i dźwiękowe - przedstawienie balansuje między sacrum a profanum i nie jest typowym horrorem, lecz głęboką, gotycką refleksją o śmierci i szaleństwie. Jeśli ktoś szuka mocnych wrażeń estetycznych i aktorskich, to propozycja, której szkoda przegapić.
na podstawie: Urząd Miejski Gdańsk.
Autor: krystian

